Malowniczo położona w dolinie środkowej Kamiennej wioska Brody Iłżeckie wiąże swoją wielowiekową historię z tą rzeką. Miejsce to od wczesnego średniowiecza stanowiło ważne skrzyżowanie szlaków handlowych, a same Brody stanowiły punkt przeprawy (bród) przez rzekę. Nazwa Brody wiąże się z miejscem, gdzie można było przejść lub przejechać na drugi brzeg. Miejsca takie były odpowiednio oznaczone wbitymi w dno drągami a koryto rzeki było wykładane darnicami lub kłodami. Z brodu przez Kamienną korzystali podróżujący z południa na północ (przez Opatów, Łagów, Wąchock, Iłżę) oraz z zachodu na wschód (przez Iłżę, Solec).
Żródłosłów nazwy Brody Iłżeckie pochodzi od miejsca na rzece Kamiennej (brodu) z którego często korzystali kupcy i podróżnicy wędrujący ważnym szlakiem handlowym przebiegającym przez Iłżę, będącą w średniowieczu głównym ośrodkiem aministracyjno-handlowym na tym terenie. Przeprawa przez taki bród rzeczny pozwalała skrócić czas wędrówki i unikać opłat za przeprawy mostami (tzw. mostowego). Jednocześnie ruch karawan kupieckich stymulował powstanie osady w której rozwijali swoją działalność rzemieślinicy świadczący usługi dla wędrowców, tacy jak np. kowale, szewcy, krawcy, cieśle, kołodzieje, smolarze, piekarze, rzeźnicy, itp.
Dwa inne czynniki miały również przemożny wpływ na historię tej miejscowości. Niezmierzone lasy tworzące tzw. puszczę iłżecką oraz surowce naturalne (rudy żelaza) zalegające na tym terenie. Nie bez znaczenia był również fakt, że od XII wieku tereny nad Kamienną stanowiły własność kościelną. Cystersi osadzeni w Wąchocku rozwijali hutnictwo w Starachowicach, Bzinie, Żyrczynie (Rejowie) Kamiennej, Marcinkowie i Wąchocku, Benedyktyni Świętokrzyscy w Kuczowie, Michałowie i Wierzbniku, biskupi krakowscy w Kunowie, Starej Rudzie (Rudniku) Małyszynie i Michałowie. Ten podział terytorium w dolinie Kamiennej zapewniał trwałą egzystencję kuźnicom. Brody i otaczające je wsie są bardzo stare. Wszystkie mają charakter wsi wielodrożnych. Prastara tradycja utrwaliła w nazwach miejscowości dawne zajęcia ludności zamieszkującej te tereny (Brody, Klepacze, Młynek, Budy, Krynki), określała rodzaj bogactw naturalnych (Ruda, Rudnik) i rodzaje zwierzyny (Bór Kunowski) etc.
Brody należą do najstarszych w Polsce ośrodków przemysłowych. Wprawdzie udokumentowana w pisanych źródłach historia przemysłu w tej miejscowości rozpoczyna się 19 stycznia 1624 roku, kiedy to Mikołaj Szyszkowski - bratanek biskupa krakowskiego odstąpił Mikołajowi Skarszewskiemu i jego żonie Annie z Biskupskich kuźnicę Bród w kluczu iłżeckim, jednakże inne źródła w sposób pośredni ukazują, że historię hutnictwa w Brodach należy datować o około 100 lat wcześniej. W roku 1721 biskup krakowski Konstanty Felicjan Szaniawski przekazał klucze: brodzki, iłżecki i starorudzki seminarium duchownemu w Kielcach tworzonemu przez Zakon Księży Kamunistów. Akt donacji przyznawał im oprócz praw własności do ziemi i lasów, także prawo kopania rud i do zakładania hut żelaza na tych terytoriach. Wykorzystując akt nadania zaczęto niebawem kopanie rudy i wytapianie z niej kruszców w dymarkach w Starej Rudzie (Rudniku) i Brodach.
Jak pisze Franciszek Krzeszowski wznawiając wyżej wspomniane zakłady księża kamuniści wznawiali prastarą inicjatywę przemysłową biskupów krakowskich, którzy już w XIV wieku udzielali zezwoleń na użytkowanie rud żelaza w Iłży a w wieku XVI mieli w parafii Krzinki (Krynki) rudnicę i kuźnice żelaza (według uniwersału poborowego województwa sandomierskiego sporządzonego w roku 1578 posiadały one 3 koła wodne i zatrudniały 8 robotników).
Księża kamuniści nie prowadzili zakładów na własny rachunek, lecz dzierżawili je na stałe. W końcu XVIII wieku kolejny dzierżawca Nowosielski wybudował w Brodach półwielki piec i dwie fryszerki zniszczone przez dwie powodzie w latach 1812 i 1813. Nowosielski administrował Brodami do 1818r w tymże roku „dobra Brody [...] zostały z pewnymi wyłączeniami oddane górnictwu jako posiadające wiele kuźnic i wielkich pieców. Wiązało się to ze znaną działalnością Stanisława Staszica i jego planem ciągłego zakładu fabryk żelaza nad Kamienną". Przeprowadzone inwestycje „zabudowania przy ich machinerii do miechów, gichtów oraz zabudowania wodne [...] po większej części na nowo wystawione", budowa drogi między Starachowicami a Brodami, uruchomienie dla ich potrzeb kopalni „Elżbieta" pod Tychowem nie dały dobrych efektów ekonomicznych. Zakłady Brodzkie, w tym wielki piec i dwie fryszerki zostały zamknięte. W roku 1824 minister przychodów i skarbu Królestwa Kongresowego książę Drucki - Lubecki zdecydował o budowie tamy w Brodach. Celem tych działań było osuszenie i uzyskanie odpowiednich terenów inwestycyjnych. Była to druga wersja „ciągłego zakładu fabryk żelaza" jej celem była m.in. regulacja rzeki Kamiennej na odcinku 35 km przeprowadzona przez inżyniera Teodora Urbańskiego.
Trzecią wersją „ciągłego zakładu fabryk żelaza opracowali i wdrożyli w życie Franciszek Lampe i Ferdynand Girard. W ramach inwestycji rządowej w Brodach zbudowano pudlingarnię i walcownię oraz osiedle przyfabryczne. Pudlingarnia Brodzka miała produkować rocznie około 40 tys cetnarów żelaza pudlingowego.
Osiedle przyfabryczne budowane równocześnie z zakładem składało się z domków dla robotników budowanych z kamienia łamanego, krytych gontem. Każdy dom posiadał 2 okna (jedno weneckie). Do 1843r wybudowano 18 domków robotniczych oraz po dwa dla majstrów i urzędników. Budowniczym obiektu był Beithel. Pudlingarnia miała 6 pieców pudlingowych, wielki młot (580kg), 2 ogniska zgrzewcze i 2 ogniska fryszerskie. Moc koła wodnego wynosiła 40 KM.
W roku 1843 zakład brodzki zatrudniał 60 robotników i osiągał zakładaną produkcję 40 tys cetnarów (1 cetnar to ok. 50 kilogramów) żelaza handlowego. Zawiadowcą zakładu był Henryk Rose.
Jako ciekawostkę należy podać fakt, że w połowie XIX wieku. W okolicach Brodów funkcjonował kamieniołom wyposażony w trzy piece. Produkowane tam wapno hydrauliczne miało jakość najlepszego cementu portlandzkiego. Opis produkcji tego produktu zawiera opracowanie „Piast, czyli pamiętnik technologiczny" z 1829r.
Przy zakładzie brodzkim była czynna cegielnia o dwóch piecach, które dostarczały cegłę budowlaną czerwoną i cegłę ogniotrwałą dla potrzeb zakładów. Glinę i krzemień tłuczono młotem wodnym. Jako opał stosowano wyłącznie węgiel drzewny. Glinkę ogniotrwałą brano z pokładów położonych w rejonie Krynek.
Produkcja żelaza w kombinacie była anachroniczna. Otrzymaną w Starachowicach surówkę żelaza przewożono podwodami do Michałowa i do Brodów, gdzie podlegały uszlachetnieniu a następnie przewożono do Nietuliska, gdzie przerabiano je na żelazo sztabowe i blachy. Z Nietuliska wywożono żelazo bezpośrednio do ośrodków przemysłowych i miejskich.
Ten sposób produkcji żelaza mógł być stosowany tylko dzięki specyficznym warunkom lokalnym; a więc obecność pokładów własnych, rud żelaza, własnego drewna budulcowego, opałowego i drzewnego, sile wody rzeki Kamiennej spiętrzonej w czterech stawach (Starachowice, Michałów, Brody, Nietulisko), transportowi konnemu oraz taniej sile roboczej rekrutującej się z okolicznych wsi.
Ta skomplikowana organizacja kombinatu stawała się ciężarem dla Skarbu Państwa. W tych warunkach rząd w Petersburgu opracował projekt sprzedaży całego kompleksu przemysłowego w ręce prywatne. Według ksiąg inwentarzowych wartość całego kompleksu oszacowana została na 624 991 rubli, w tym zakład starachowicki oszacowany na 180 229 rubli, Michałowski na 107 031 rubli, brodzki na 135 589 rubli i nietuliski na 204 133 rubli. W 1864r powołano komisję, która wyceniła jednocześnie wartość leśnictwa iłżeckiego na sumę 249 080 rubli (leśnictwo iłżeckie posiadało obszar 42 844,271 mórg ziemi) oraz dokonała pewnych korekt w wycenie obiektów przemysłowych. W rezultacie tych prac nieruchomości bez materiałów bez materiałów i wyrobów gotowych oszacowano na kwotę 1 027 388 rubli.
Do przetargu przystąpiły m.in. spółki: zorganizowane przez ród Zamojskich, bankiera Kronenberga i Antoniego Samuela Fraenkiela. Ta ostatnia wygrała przetarg za sumę 1 167 000 rubli. Sprzedaż nastąpiła w dniu 17 marca 1870r. Na mocy zawartego traktatu wymieniona suma miała być spłacona w 20% gotówką (233 400 rubli). Pozostała zaś kwota rozłożona została na 36,5 roku (półroczne raty wynoszące 28 000 rubli płatne wraz z odsetkami). Ponadto Fraenkel został właścicielem zapasów surowców oraz wyrobów gotowych znajdujących się w magazynach. Wartość zapasów wyceniono na kwotę 280 300 rubli. Rzeczywista wartość remanentów wyniosła 327 420 rubli. Transakcja była dla Fraenkiela znakomitym interesem. Według źródeł rosyjskich Fraenkel nabył wymienione zakłady dzięki umiejętnemu doborowi wspólników (często fikcyjnych) pochodzących ze sfer wojskowych, urzędniczych i finansjery rosyjskiej. Należy tu dodać, że sam Fraenkel nie firmował transakcji. Spółkę reprezentował Antoni Laski, plenipotent i wspólnik Fraenkiela.
Przejęty majątek składał się z obszaru leśnego o powierzchni użytkowej 42 844 mórg oraz działek służby leśnej o powierzchni 653 mórg. Obszar dzielił się na 19 leśnictw: Krzewe, Seredzice, Tychów, Jasieniec, Błazny, Borsuki, Bugaj, Kruki, Lipie, Ruda, Lubienia, Klepacze, Kutery, Fryzel, Myszki, Janik, Połągiew, Krynki, Mirzec. Roczny dochód wynosił średni 31 018 rubli.
Na terenie lasów znajdowały się kopalnie rud i topnika oraz gliny ogniotrwałej. Najważniejsze kopalnie rudy żelaza to (Elżbieta, Herkules, Henryk, Jadwiga, Paweł, Żarnowa Góra i Stalówka). Pozostały majątek składał się z zakładów i przylegających do nich gruntów według poniższych danych:
Miejscowość | Ilość morgów pod stawami | Ilość morgów pod kanałami |
Starachowice | 308 | 114 |
Michałów | 468 |
418 |
Brody | 316 |
220 |
Nietulisko | 152 | 42 |
W tym samym roku uruchomiono nowoczesny tartak napędowy 25-konną maszyną parową. Decyzję o uruchomieniu tego tartaku spowodowała korzystna koniunktura na drewno budowlane i podkłady kolejowe.
Właśnie rozwój kolejnictwa i wybudowanie kolei Skarżysko - Rozwadów przyczyniły się do upadku „ciągłego zakładu fabryk żelaza nad rzeką Kamienną". Tania ruda ze Śląska i koks służący do wytopu żelaza, zastosowanie energii elektrycznej w piecach martenowskich sprawiły, że technologie stosowane wcześniej straciły rację bytu.
Ostateczny cios dla przemysłu w Brodach zadała katastrofalna powódź w 1903r. Długotrwałe deszcze sprawiły, że rzeka Kamienna zwiększyła przepływ wód o 350 razy. Takiego naporu wód nie wytrzymały groble w górze rzeki a także tama na największym zbiorniku wodnym w Michałowie. Wielka fala powodziowa całkowicie zmyła z powierzchni ziemi cały zakład w Brodach.
Zapora wodna na rzece Kamiennej została odbudowana w latach 50-tych XX wieku. W koronę zapory budowniczowie wkomponowali fragment pięknego kamiennego przelewu (cztery przęsła z dawniej siedmioprzęsłowego), skompilowany z oryginalnego przyczółka ze skrzydełkiem, dwóch przęseł i luźno stojącego filara, wzmocnionych konstrukcyjnie drugim, nowym, żelbetowym przyczółkiem z biegnącymi po nim ciągiem schodów - jest jednym z najcenniejszych zabytków budownictwa hydrotechnicznego w Staropolskim Zagłębiu Przemysłowym. Zbudowany jest z regularnych bloków piaskowca, jego filary, od strony górnej wody są półkoliście wyoblone, zaś od strony dolnej wody ozdobione zwężającymi się ku górze półkolumnami. Arkady przęseł z przyczółkami połączone są sklepieniami kloszowymi. Kamienny próg przelewu, jedyny na Kamiennej o tak dużej wysokości wymagał specjalnego ubezpieczenia blokami kamiennymi niecki do niszczenia energii wodnej. Pozostał jeszcze budynek administracyjny na rzucie wydłużonego prostokąta, parterowy, murowany z kamienia łamanego, tynkowany, z dachem naczółkowym krytym gontem, a obecnie blachą miedzianą. Obecnie jest siedzibą kilku organizacji gminych.
Józef Góźdź, Rajmund Gębura.
Legendy
Cenna ofiara
W tradycji ustnej żywe są do dziś barwne opowieści o prawdziwych wydarzeniach i legendy, które kształtowały tożsamość mieszkańców i cementowały społeczeństwo. Niektóre zapisane np. w kronikach parafialnych, stanowią ciekawy materiał do badań nad tym jak tworzyła się kultura mieszkańców gminy Brody. W tradycji ustnej funkcjonuje opowiadanie, legenda "Cenna ofiara". Zapraszam do lektury.
Rzecz dzieje się ok. 1840 roku, kiedy to wielki smutek panował w okolicy obecnej gminy Brody. Obfite, śmiertelne żniwo zbierała wtedy epidemia cholery. Powszechny strach przed śmiercią spowodował tak wielką desperację, że mieszkańcy postanowili złożyć barbarzyńską ofiarę w zamian za ocalenie. W piwnicy karczmy, nad Zalewem Brodzkim, zamknięto na zawsze młodą, piękną dziewczynę, oraz złożono skarb w postaci dużej ilości złota. Jeszcze długo po ustaniu epidemii, nikt nie odważył się wejść do środka z obawy przed klątwą. Kto bowiem otworzyłby żelazne drzwi piwnicy, Ściągnąłby nie tylko na siebie chorobę i złe moce. Legenda wyraźnie nawiązuje do greckiego mitu o "puszce Pandory". Analogia ta świadczy o tym, że w różnych narodach, żyjących w różnym czasie, pewne legendy - archetypy opisujące człowieka, nie zmieniają się znacznie. Mimo strachu, znaleźli się śmiałkowie, którzy po latach chcieli obrabować piwnicę. W nocy, gdy już miano przeciąć potężne kłódki, nie wiadomo skąd pojawiło się nagle stado przeraźliwie kwiczących świń. Bardzo ich to wystraszyło. Złodzieje uciekli do domów, co sił w nogach. Piwnica do obecnych czasów pozostała nietknięta. Zasypano ją tylko grubą warstwą ziemi, spod której - jak opowiadają starsi mieszkańcy - dochodzą czasami żałosne płacze i jęki.
Czy w Murowance straszy?
Najstarsi mieszkańcy gminy opowiadają o karczmie w Murowance. Mieściła się ona w centrum Lasów Iłżeckich, przy skrzyżowaniu prastarych traktów. Jeszcze dziś w tym miejscu skupia się aż siedem dróg leśnych. Dawniej stała tam karczma. Jej właściciel - żyd o którym nie wiemy zbyt wiele - był aż tak zachłanny na pieniądze, że mordował bogatych kupców zatrzymujących się u niego na odpoczynek. Ciała chował potajemnie w lesie a pieniądze i kosztowności zagarniał. Uprawiał ten niecny preceder aż do czasu, kiedy wyrzuty sumienia zaczęly mu tak doskwierać, że postrał zmysły. Mieszkańcy okolicznych wsi do dziś unikają Murowanki po zmroku. W tym miejscu konie dziwnie się zachowują, a niektórzy widzieli nawet zjawy.
Skąd się nazwa Krynki wzięła?
Według autora"Legend z powiatu starachowickiego" Bogusława Kułagi - sprawa miała się następująco:
..."Dawno, dawno temu, gdy jeszcze chrześcijaństwa na naszych ziemiach nie było, wtedy to wyróżniające się w terenie góry, skały, źródła i uroczyska były miejscem kultu wielu pogańskich bóstw. Im to okoliczna ludność cześć i hołd oddawała i ofiary liczne składała. Tak też było w okolicach dzisiejszych Brodów, gdzie to w lesie ogromne głazy z ziemi wyrastają. Posiadają one różne ciekawe formy przypominające kształtem ogromne misy, grzyby, stoły lub też prehistoryczne potwory. To właśnie na tych skałach były ołtarze ofiarne wszechmocnego boga Kronosa, nazywanego przez tutejszą ludność Krynosem. Natomiast las otaczający skały, czyli Święty Gaj - Krynkami nazywano. Świętym miejscem opiekował się wielki kapłan - Gutan. Miał on do pomocy wybranych z ludu kilkunastu pachołków - tych ludzie Bugajami nazywali. Do Świętego Gaju nikomu z pospólstwa wchodzić nie było wolno. A kto tego zakazu nie przestrzegał, kara śmierci go czekała. Bugaje na polecenie wielkiego kapłana - Gutana zbierali od okolicznych mieszkańców wyznaczone przez niego daniny i ofiary, które to kapłan miał na świętym kamieniu, gdzie wieczny ogień płonął, uroczyście Krynosowi składać. Bugaje zabierali więc ludziom owoce, zboże, ryby, ptactwo i zwierzęta. Były też czasem specjalne życzenia boskie, a właściwie Gutanowe. Wtedy to kapłan zarządzał złożenie na ofiarę młodą niewinną dziewczynę. Wówczas Bugaje poszukiwali odpowiednich kandydatek, które Gutan oceniał i na zaszczytna ofiarę kwalifikował.
W lesie kryneckim pozostali świadkowie dawnych czasów, czerwone od krwi ofiar - wielkie kamienne ostańce, które do dziś imponują i swoim kształtem ludzi zadziwiają. Obecnie te ciekawe formy skalne i wychodnie piaskowców triasowych, na których kiedyś ołtarze ofiarne były, można oglądać jako pomniki przyrody nieożywionej w rezerwacie "Skały w Krynkach" chronione."